WASHBURN XM STD2

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki WASHBURN
Testy
2014-04-14
WASHBURN - XM STD2

Firma Washburn Guitars ma za sobą bardzo długą, bo trwającą już ponad 130 lat, historię. Wszystko zaczęło się w roku 1883, kiedy to na mapie Chicago pojawił się pierwszy warsztat tego producenta.

Autor testu: Sławomir Sobczak

Maxwell Street to wyjątkowa ulica, ponieważ właśnie tam w latach 20. zeszłego wieku koncentrowało się życie ówczesnego muzycznego świata. Nie bez powodu przyjmuje się, iż właśnie to miejsce stało się kolebką bluesa Delty. Wróćmy jednak do roku 2014 i sprawdźmy, co ciekawego znajdziemy w katalogu Washburna dla muzyków dysponujących niezbyt dużym budżetem.

W tym miesiącu sprawdzimy, jak w boju sprawdzi się gitara Washburn XM STD2 z serii XM, w skład której wchodzą także gitary XM 12, XM STD 2 FR, XM DLX 2, XM PRO 2 oraz XM PRO 2 FR. Brak oznaczenia FR w nazwie testowanego tu modelu sugeruje, iż na jego pokładzie nie znajdziemy mostka Floyd Rose.

BUDOWA


Pod względem wizualnym Washburn XM STD2 mocno przypomina Ibaneza z serii S. Korpus gitary został w podobny sposób wyprofilowany, posiada też równie niski profil. Jeśli dodamy do tego wygodny i płaski gryf skłaniający do bardziej technicznej gry, to otrzymamy instrument, którego przeznaczenie nie pozostawi wątpliwości - jego odbiorcami powinni być miłośnicy efektownych gitarowych popisów. Podobieństwa z serią S Ibaneza nie ograniczają się jedynie do walorów wizualnych, lecz uwidaczniają się również w dobrych właściwościach ergonomicznych. Zajmę się nimi w części poświęconej brzmieniu, jednak już teraz - po wzięciu gitary do rąk - mogę stwierdzić, iż jest to bez wątpienia gitara z wyższej klasy cenowej.

To byłoby na tyle, jeśli chodzi o pierwsze wrażenia ogólne, a teraz przyjrzyjmy się gitarze bliżej. Korpus Washburna XM STD2 wykonano z drewna lipowego, natomiast gryf z klonowego. Obydwa te elementy połączono ze sobą za pomocą czterech śrub w metalowych tulejach tworzących gniazda w korpusie. Miejsce połączenia zostało dodatkowo wyfrezowane, dając tym samym jeszcze mniejszą grubość korpusu w obszarze łączenia, co wraz z brakiem płytki mocującej ułatwia dostęp do wyższych pozycji. Na palisandrowej podstrunnicy nabito 24 progi, o których można powiedzieć, że są dobrze nabite, jednak ich wypolerowanie mogłoby być nieco lepsze.

Oznaczenie STD w nazwie modelu oznacza obecność mostka typu Tune-o-matic, który - podobnie jak strunociąg i gałki potencjometrów - jest chromowany. Na układ elektryczny składają się dwa humbuckery Duncan USM, przełącznik 3-pozycyjny oraz potencjometry VOLUME i TONE.

WRAŻENIA


Po zagraniu kilku dźwięków na sucho od razu słychać duży potencjał akustyczny instrumentu. Dźwięk jest pełny, nieprzytłumiony, a przy tym wyraźny i głośny. Korpus przyjemnie poddaje się wibracjom, szczególnie dobrze przenosząc niższy środek i górę pasma. Po podłączeniu do wzmacniacza ustawionego na czystym kanale z głośników dobiega zrównoważony dźwięk niewymagający pracy z korektorem. Środkowa pozycja przełącznika daje najciekawsze, ciepłe, a jednocześnie klarowne brzmienie. Przetwornik przy gryfie pozwala nawet na zabawę z ciemną jazzującą barwą, przy której uwagę zwraca też zaskakująco długi czas wybrzmiewania. Pickup przy gryfie jest zbyt mocny do gry na czystym brzmieniu, choć również on ma duży potencjał z powodu możliwości pewnego zbliżenia się do tonu typu Twang. Tu z pomocą przychodzi potencjometr VOLUME, który działa wystarczająco sprawnie.

Przetworniki Duncan USM dają dynamiczny i zrównoważony sygnał, charakteryzują się też niskim poziomem szumów własnych. Myślę, że - w przeciwieństwie do większości gitar z tego samego pułapu cenowego co testowany Washburn - tutaj nie ma potrzeby myśleć o wymianie pickupów zaraz po zakupie. Po załączeniu przesteru gitara odzywa się pięknym, wyrównanym dźwiękiem o sporej dynamice. W tej kategorii cenowej trudno znaleźć gitarę nadającą się do poważniejszej pracy nad artykulacją - tutaj nie ma powodów do narzekań. Każda technika - czy to szybkie legato, kostkowanie, czy tłumienie strun lub dwudźwięki - brzmi dobrze i pozwala poznać smak obcowania z wrażliwym na artykulację instrumentem. Przetworniki najlepiej radzą sobie przy umiarkowanym nasyceniu sygnału.

Czy w tej gitarze można się do czegoś przyczepić? Wprawdzie XM STD2 broni się doskonale i nie pozwala na znalezienie istotnych niedociągnięć w swojej budowie, ale mnie osobiście irytują tu dwie rzeczy. Po pierwsze - wypolerowanie progów pozostawia pewien niedosyt i sprawia, że wykonywanie takich technik jak wibrato może nie być tak komfortowe, jak można by sobie tego życzyć. Delikatna korekta powierzchni progów sprawi jednak, że problem przestanie istnieć. Druga sprawa dotyczy wyprofilowania kopyta gryfu, a konkretnie miejsca, w którym wypukłość gryfu łączy się z płaszczyzną przylegającą do korpusu. Miejsce to tworzy dość ostre załamanie, które w naturalny sposób staje się punktem podparcie dla kciuka lewej ręki podczas gry w najwyższych pozycjach. Załamanie to (a właściwie kant) powinno pokrywać się z krawędzią korpusu, co z pewnością polepszyłoby wygodę gry w najwyższych pozycjach, kiedy kciuk lewej ręki powinien znaleźć wygodny i pewny punkt podparcia. Tak więc poza tymi dwoma kwestiami Washburn XM STD2 nie ma w sobie niczego, co mogłoby zniechęcić potencjalnego nabywcę do wypróbowania go.

Na początku wspomniałem o podobieństwach testowanego Washburna do Ibaneza z serii S. Porównując go do tych instrumentów, nie sposób pominąć kwestii wygody gry. Gitara jest dobrze wyważona, gryf wygodnie leży w dłoni, a profil korpusu ułatwia swobodne operowanie prawą ręką. Do gry solowej gitara nadaje się wręcz znakomicie.

PODSUMOWANIE


Z testowanym tu instrumentem jest podobnie jak z niedrogą gitarą Washburn RX10, którą miałem okazję testować już wcześniej. Także i w tym przypadku mamy do czynienia z bardzo atrakcyjną ceną, a sam produkt spełnia większość wymagań stawianych przez współczesnych gitarzystów szukających solidnego wiosła do pracy nad grą solową. Zaskakująco dobra wygoda gry, świetne wykonanie, ciekawy wygląd i przyzwoite brzmienie - to niewątpliwe walory tego instrumentu.

Inspiracja Ibanezami z serii S jest tu nie tylko wyraźnie widoczna, ale i odczuwalna podczas gry. Można zaryzykować stwierdzenie, że Washburn wypada lepiej od niejednego Ibaneza S z niższego przedziału cenowego. Pod względem brzmieniowym testowany Washburn wypada dobrze, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę jego cenę. Wygoda gry stoi na wysokim poziomie, podobnie jest z jakością wykończenia poszczególnych elementów gitary. Wśród wielu dostępnych na rynku instrumentów z tej półki cenowej konkurencja jest na tyle duża, że na decyzję o zakupie gitary często wpływają takie elementy jak zastosowany osprzęt.

Tutaj producent stanął na wysokości zadania i rozsądnie skalkulował cenę, nie oszczędzając np. na przetwornikach. Są to dobrej jakości pickupy, za którymi stoi Seymour Duncan. Jeśli teraz zaczynałbym grać na gitarze, to z pewnością życzyłbym sobie spotkać na swojej drodze tak przyzwoicie wykonany i dobrze brzmiący instrument jak Washburn XM STD2, no i prawdopodobnie przyzwyczaiłbym się do tego niefortunnego wyprofilowania gryfu przy korpusie. Czy można chcieć czegoś więcej?


konstrukcja: bolt-on
korpus: lipa
gryf: klon
podstrunnica: palisander
progi: 24
menzura: 25,5"
mostek: Tune-o-Matic
klucze: Die-cast
osprzęt: chromowany
układ elektryczny: dwa humbuckery
Duncan USM, przełącznik 3-pozycyjny,
potencjometry VOLUME i TONE
kolor: Pearl Red


Wynik testu
Wykonanie:
5
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
6
Wygoda:
5
Posłuchaj Testowany sprzęt
Dystrybutor